Jak efektywnie czytać i zarządzać treściami z różnych źródeł?

13.01.2023 13:00 | 11 min

Tagi: NarzędziaSelf-hostingRSS

W dobie powszechnego dostępu do Internetu korzystamy z wielu serwisów, które serwują nam różnorodne treści. Od prostych nowinek, przez analizy finansowe i zaawansowane artykuły techniczne, aż po głębokie rozważania w kontekście zjawisk społecznych. Z roku na rok kiełkują nowe strony, autorzy i redakcje.

Nie ulega wątpliwości, że manualne wchodzenie na różne strony, by zaczerpnąć treści z kilku (a nierzadko ponad kilkunastu) źródeł jest niezbyt wygodne przełączamy się między zupełnie inaczej wyglądającymi interfejsami inne czcionki, rozmiary, czy kolory.

Sposobem na zwiększenie wygody czytania jest scentralizowanie treści z różnych serwisów, czyli zebranie ich w jednym, wspólnym miejscu. Możemy wtedy konsumować je w sposób komfortowy, przeglądając jeden kanał (feed), w którym wszystkie będą widoczne.

Kto stoi za moim feedem?

Kilka lat temu korzystałem z aplikacji Google News, w której czytałem zbiorczo artykuły z różnych portali. Umożliwiała ona subskrybowanie tematów i stron, które były potem wyświetlane w głównym widoku.

Początkowo byłem z niej zadowolony, bo konfrontowanie kilku źródeł odsiewa część manipulacji i fake newsów. Z czasem zacząłem jednak zauważać, że część artykułów z zapisanych przeze mnie stron nie jest wyświetlana bądź ląduje dość daleko na liście.

Zrzut ekranu strony głównej Google News: u góry widoczne menu z opcjami "Dla Ciebie", "Obserwujesz", "Showcase w Wiadomościach" oraz przełącznik "Polska/Świat". Poniżej tytuł "Twoje wiadomości", a pod nim lista artykułów z polskich portali, takich jak WP Wiadomości, TVN24, Interia Wydarzenia. W prawej kolumnie informacja o pogodzie oraz monit zachęcający do zalogowania w celu otrzymywania spersonalizowanych wiadomości.

Okazało się, że to, co jest mi wyświetlane, nie jest kontrolowane przeze mnie, a przez algorytm Googlea, który sam dobiera, co powinienem przeczytać. Jest to główne zagrożenie związane z centralizacją w jej typowej, globalnej odsłonie. Dzieje się tak, ponieważ w omawianym przypadku jeden podmiot (Google) świadczy usługę wielu użytkownikom, mając de facto pełną kontrolę nad tym, co każdemu z nich wyświetli, a co ukryje.

Problem ten dotyczy także mediów społecznościowych, (np. Facebook czy Twitter) oraz agregatorów, które dobierają wyświetlane użytkownikom treści algorytmicznie, np. Medium. Warto zaznaczyć, że nawet jeśli dany portal działa satysfakcjonująco, to wciąż nie mamy kontroli nad naszym feedem działanie algorytmów może zmieniać się niezależnie od naszej woli, czy nawet bez naszej wiedzy.

Rozwiązaniem jest wykorzystanie modelu lokalnego, czyli przejęcia kontroli nad tym, co jest nam wyświetlane. Mamy wtedy do czynienia z centralizacją lokalną, kontrolowaną przez nas (użytkownik sam agreguje treści z różnych źródeł i to on świadczy sobie usługę nikt inny nie ma na nią wpływu).

Algorytmy potrafią oczywiście zasugerować nam ciekawe wpisy, o których nie dowiedzielibyśmy się, przeglądając tylko subskrybowane kanały, niemniej do codziennych zastosowań, mimo wszystko warto mieć kontrolę nad naszym feedem, ponieważ przekłada się ona na czas spędzany przed ekranem. Można to sobie uzmysłowić prostym pytaniem:

Czy kiedykolwiek przewijając feed na Facebooku/Twitterze/Medium itp. dotarłeś/aś do jego końca?

No właśnie. Końca nie ma, bo korporacyjne platformy monetyzują nasz czas, który im poświęcamy wyświetlają nam wtedy reklamy. Dlatego jest im na rękę, byśmy scrollowali jak najdłużej stosują w tym celu technologię Infinite Scrolling, czyli wczytywanie kolejnych treści gdy użytkownik dojdzie do końca strony. W przypadku metod, które zaraz omówię nasz feed będzie wyświetlał dokładnie to, co sami wybraliśmy, a gdy przeczytamy wszystkie wpisy, nie będzie starał się zdobyć naszej uwagi i czasu.

Jak usprawnić to na swoich zasadach?

Naszym celem jest zgromadzenie treści z wielu źródeł w jednym miejscu. Idealnym spełnieniem tej zasady jest technologia RSS, o której można dowiedzieć się więcej, czytając artykuły na blogach Internet. Czas Działać! oraz Wilda Software.

Aby z niej skorzystać, potrzebujemy adresu kanału RSS każdego z czytanych przez nas serwisów. Dla mojego bloga będzie to https://jozwiak.top/rss.

Konieczny będzie także wybór klienta RSS, w którym będziemy czytać subskrybowane strony.

Feedy

Tutaj sprawa jest prosta. Dodajemy adres kanału (feeda) RSS danej strony do naszego klienta RSS. Ja używam FreshRSS w wersji self-hosted, dzięki czemu mogę synchronizować wszystko między urządzeniami, pozostawiając sobie pełną kontrolę nad moimi danymi.

Zrzut ekranu aplikacji FreshRSS: z lewej strony widać listę kategorii, a z prawej wpisy uszeregowane chronologicznie. Aplikacja utrzymana jest w ciemnej kolorystyce

Jedną z zalet tego oprogramowania jest możliwość wyboru motywu spośród tworzonych przez społeczność jego użytkowników (ja używam tego). Można także stworzyć własny!

Oczywiście mamy do dyspozycji wyszukiwarkę, podział na kategorie, listę ulubionych, czy API, dzięki któremu możemy korzystać z naszej instancji FreshRSS w aplikacjach mobilnych (np. FreshRSS (F-Droid) czy Focus Reader).

Do programów wartych uwagi należą także:

Można także skorzystać z rozwiązań scentralizowanych, które działają na serwerach swoich producentów, takich jak Feedly i feeder.co. Częściowo odbierają nam one kontrolę nad treściami, ale nadal mamy większy wpływ na wygląd naszego feeda, a przede wszystkim działamy na interoperacyjnej technologii RSS, dzięki czemu nasze subskrypcje możemy przenieść w inne miejsce (nie jest to możliwe w przypadku serwisów pokroju Google News).

Newslettery

Mniej więcej 1,5 roku temu w jednym z wydań newslettera #unknowNews Jakuba Mrugalskiego moją uwagę przykuł link do aplikacji Stoop. Udostępnia ona wirtualny adres e-mail ([email protected]), za pomocą którego można zapisać się na listy mailingowe i przeglądać je w tej usłudze, zachowując porządek w naszej głównej skrzynce mailowej. Korzystałem z niej przez kilka miesięcy, jednak brakowało mi dostępu do stron, które nie świadczą newslettera. Wtedy czytane przeze mnie źródła dzieliły się na:

Odrzuciłem założenie własnego newslettera na podstawie RSSów, ponieważ powodowało to koszty (dostępne wtedy serwisy mailingowe ograniczały ilość kanałów, z których można pobierać treści), a także było bardziej skomplikowane technicznie (konieczność dostosowywania szablonów maili).

Poszukiwałem rozwiązania, które pozwoli mi przeglądać newslettery w kliencie RSS (lepszego niż czytanie feedów i maili w aplikacji Thunderbird). Znalazłem aplikację Kill The Newsletter, która działa na podobnej zasadzie jak Stoop, tyle że dla każdego newslettera udostępnia wirtualny adres e-mail oraz osobny kanał RSS. Wystarczy zapisać się na listę, używając wygenerowanego maila oraz dodać link do naszego klienta, by mieć wszystkie w jednym miejscu. Warto dodać, że aplikacja ta udostępnia swój kod źródłowy, a co za tym idzie można ją self-hostować.

Korzystając z okazji, zachęcam do zapisania się na mój newsletter lub zasubskrybowania kanału RSS tego bloga.

Media (mniej lub bardziej) społecznościowe i agregatory treści

Część twórców publikuje swoje treści wyłącznie poprzez portale społecznościowe, nie udostępniając newslettera, kanału RSS ani nawet strony internetowej. Niestety, moje dotychczasowe doświadczenia pokazują, że im bardziej korporacyjna jest platforma, tym więcej trzeba kombinować, by zaciągać z niej treści do naszego własnego feeda. Poniżej sposoby dla popularnych serwisów, które znam.

Facebook

Dla osób korzystających na codzień z Internetu ten mem nie będzie zaskoczeniem:

Trzyczęściowy wykres kołowy na szarym tle, z tytułem "BIGGEST LIE ON THE INTERNET". Na wykresie 3 opcje podzielone porówno: "Status: Offline", "I'm 18 years old and above." i "I have read and agree the Terms and Conditions."

zabrakło jednak w nim jednej frazy, którą Facebook nagminnie wmawia swoim użytkownikom Ten post jest publiczny.

Posty, które ustawimy na FB jako publiczne, wcale nie są publiczne (w rozumieniu dostępne dla każdego, kto odwiedzi link do posta). Facebook zasypuje niezalogowanego użytkownika wyskakującymi okienkami, natrętnie zachęca do utworzenia konta, ukrywa część informacji, czy nawet niektóre profile. Jakby tego było mało, Meta podejmuje wszelkie próby uniemożliwienia użytkownikowi korzystania z alternatywnych aplikacji klienckich, dlatego rozwiązania przechwytujące posty z Facebooka bywają zawodne.

Trzeba jednak wspomnieć o serwisach RSS-Bridge (udostępniany w modelu self-hosted jedna z publicznych instancji), RSS.app, czy FetchRSS. Niestety dwa ostatnie wymagają założenia konta. Można również użyć narzędzi typu Zapier i stworzyć automatyzację generującą kanał RSS dla wybranej strony, korzystając z naszych danych logowania do Facebooka.

Twitter

Twitter ma podobne podejście do niezalogowanych użytkowników co Facebook, ale nie blokuje w takim stopniu zewnętrznych narzędzi pobierających z niego treści. Skutek? Można korzystać ze świetnego narzędzia Nitter, które wyświetla nam treści dostępne na Twitterze, a także generuje kanały RSS dla kont na tej platformie. Oto jak taki znaleźć:

Krótka animacja pokazująca kliknięcie ikonki RSS w serwisie Nitter, po czym otwiera się okno wtyczki Want My RSS z postami mojego konta na Twitterze

Mastodon

Z Mastodonem sprawa jest wręcz banalna (w końcu nie jest to korporacyjna platforma 😉). Gdy mamy link do danego profilu, dopisujemy do niego końcówkę .rss. W moim przypadku będzie on wyglądał tak:

https://101010.pl/@tymoteuszjozwiak.rss

Warto jednak zaznaczyć, że algorytm Mastodona jest w 100% zależny od użytkownika. Pojawiają się w nim w kolejności chronologicznej (co wbrew pozorom nie jest standardem w popularnych serwisach) posty wysłane bądź podbite przez profile, które on obserwuje. Oczywiście są również tagi. Wszystko logiczne i transparentne.

Medium

Niewiele osób wie, że Medium natywnie udostępnia kanały RSS. Wystarczy więc zdobyć link dla danego profilu, posługując się tym schematem. W przypadku mojego konta będzie miał on taką postać:

https://medium.com/feed/@tymoteuszjozwiak

Możemy także korzystać z kanałów RSS dla tagów czy oznaczonych stron w danej publikacji.

Wartym uwagi serwisem jest również Scribe, który jest alternatywnym front-endem (umożliwia wyświetlanie oryginalnych publikacji w swoim interfejsie) dla Medium. Działa szybciej oraz skupia się na treści, a nie na sugestiach, pop-upach i reklamach.

DEV.TO

Z DEV.TO jest podobnie jak z Medium wystarczy odpowiednio przekształcić link. Oto przykład:

https://dev.to/feed/<nazwa-użytkownika>

Serwis wspiera również kanały RSS dla tagów:

https://dev.to/feed/tag/<nazwa-tagu>

Reddit

Reddit również oficjalnie udostępnia kanały RSS. W większości przypadków wystarczy dopisać do adresu strony końcówkę .rss. Przykładowo, dla Polskiego Subreddita, będzie to:

https://www.reddit.com/r/Polska/.rss

Można również uzyskać w ten sposób kanały dla strony głównej, multireddita, użytkownika, czy komentarzy pod konkretnym postem.

Jeśli chcemy przeglądać wpisy z Reddita bez zakładania konta, warto wypróbować Libreddit. Działa on podobnie jak Scribe dla Medium unikamy atakujących okienek i monitów o zalogowanie, a na urządzeniu mobilnym także komunikatów z prośbą o instalację aplikacji Reddita.

Inne narzędzia

Użytkownik Warsawreceiver w swoim wpisie na Mastodonie podlinkował dwa warte uwagi narzędzia:

Strony internetowe

Jeśli strona nie udostępnia kanału RSS, to trzeba będzie trochę pokombinować, ponieważ każda ma nieco inną strukturę. Mogę tu ponownie zarekomendować narzędzia RSS.app i FetchRSS (wymagają założenia konta).

Można również napisać skrypt scrappujący treść witryny i wyciągający szukaną treść po tagach HTML, ale to już opcja dla zaawansowanych użytkowników.

Materiały, źródła, linki

Aktualizacje

Udostępnij

Komentarze